06/12/2012

Stress? Not a problem anymore!


Hello everybody! I hope you are enjoying your relaxing week:) As you have probably predicted here comes another topic which I want to discuss beacuse of your own initiative. I was talking about stress to many of you in person and I am glad you want to hear it again. Besides, more people would benefit. Today, I will try to keep my thoughts simple, as if we were having a plain conversation. 
Hadn't it been for extremely interesting, truthful and soothing yogic philosophy, I wouldn't have this kind of lax approach towards stress. Only by practising yoga and internalising its values I came up with solutions to many problems caused by various emotions and affections, amongst which there is also stress.

Let us begin with some facts about stress. It is the best option to, first of all, become aware that stress is just a reaction of our body and mind for some situations in our life which are unfavourable to us. Being under the stress is similar to being nervous, not by nature, but at that very moment. In the past there were less factors causing stress because people used to live different lifestyle - no haste, no mass media, no preassure, no fighting. Nowadays, however, stress is an omnipresent phenomena  as the lifestyle has changed - we live in a rush, under the preassure, we force actions and there are of course media that determine our desires. 

Now, in what situations we are under the stress? We tend to worry about work, school, exams, desires, relationships, money, future, past, things that could have been or things that already have been... Does it make any sense at all?

Imagine what would happen if you were not stressed at all on each of these occasions? Would things go in a different direction? Maybe yes, if stress is a motivator for you, it gives you this particular feeling of excitement and anxiousness but in a positive way, then of course things are going to change for better for you. However, usually when we fear or are under the stress we imagine the worst. Such thinking causes the worst to come true because by thinking of it we kind of expect it to be true. 

According to yogic philosophy, which gave me unbelievable serenity and soothing peace of mind, the emotions are something external to us. They are just stages of our mind in that particular moment. Thus, whether we are angry, extremely happy or under the stress - these are only states of mind with which we IDENTIFY with.

Although we do indentify ourselves with emotions, we are NOT our emotions thus, we do not need to identify with them. And this is, I believe, this key to constant peace of mind - whatever the circumstances. Notwithstanding any pathetic situation we are in, we are not these emotions which accompany us at that very moment. We just must remember that we, by nature, are calm and joyous inside (not happy-clappy joyous but gratefully joyous) and this is innate to us. I am not saying that emotions are bad, without them, on some level, the world would be dull and listless. 
 
What came to my mind while I was creating this post and what I have recently learnt from the book by Joe Vitale, which you can find it here, is that we need to get rid of "victim attitude". This victim attitude can be seen in us whenever we think of ourselves with self-pity. The sooner we become aware of this attitude present in us, the better. Once you realise it is within you, get rid of it There is no purpose in complaining as you are creating your life and attract everything that happens to you. 

All in all, if the presence of stress has no power of changing the things, what is the reason of being stressed? It it motivates you to go further, you are the lucky one. Whereas if stress strikes you and makes you uncomfortable - why being subjective? As on of the J.K.Rowling's bestsellers had been concluded: 
“What would come, would come...and you would have to meet it, when it did.”
Thank you all for reading. This post also features the subsequent post about means of avoiding stress and lessening its effects.
I have one more confession to make - next week I am going to London to visit my beloved people there. Yes, yes, you are to expect some nice pictures, I promise:)

Wish you all a very happy weekend and a happy weekend to me;)
 


Witajcie kochani! Mam nadzieję, że cieszycie się wspaniałym, bezstresowym tygodniem:) Jak się zapewne spodziewaliście, nadszedł czas na wpis na temat stresu, który pojawił się tutaj z Waszej inicjatywy:) Wielu z Was opowiadałam osobiście na temat stresu, kiedy to na szkolnym korytarzu uspokajałam niektórych z Was przez kolejnymi egzaminami;) Cieszy mnie, że więcej osób może teraz skorzystać z tych porad. Postaram się dzisiaj opowiedzieć Wam o stresie, tak jakbyśmy o nim sobie rozprawiali twarzą w twarz. 

Gdybym mi miała okazji poznać nieco filozofii Dalekiego Wschodu (Vedanta), która jest niezwykle interesująca, kojąca i prawdziwa, nie miałabym tak pozytywnego podejścia do stresu. To właśnie przez praktykę jogi i utożsamianie się z jogiczną filozofią udało mi się znaleźć rozwiązania na nutrujące mnie pytania czy też sposób na denerwujące mnie samą, wyuczone zachowania, które niekoniecznie dobrze mi służyły. Problemy takie powodowane były głównie przez nagromadzone negatywne emocje oraz stres. W sytuacjach stresowych prawie zawsze zamieniam stres w czynnik motywujący mnie do działania. Po prostu.

Zacznijmy zatem od rzeczy najprostszych. Najlepiej na początku naszego zmagania ze stresem uzmysłowić sobie, że stres to tylko reakcja naszego ciała, a przede wszystkim - umysłu, na pewne sytuacje, które przydarzają się nam w życiu i na które myślimy, że nie mamy wpływu. Nasza reakcja (stres) sprawia, że czujemy się nieswojo i po prostu źle. Bycie zestresowanym to tak jak bycie zdenerwowanym. Zauważcie różnice pomiędzy byciem zdenerwowanym, tj. w danym momencie, a byciem nerwowym, tj. jako cecha charakteru. Dlatego też stres jest tylko stanem, w jakim w danej chwili się znajdujemy. Kiedyś stres nie był aż tak powszechnym zjawiskiem jak teraz, a to za sprawą zmiany stylu życia. Dzisiaj łatwo jest wpaść w zawirowanie ponieważ żyjemy szybko i mocno. Więcej też mamy czynników stresujących - stresująca praca, odpowiedzialność za czyjeś mienie, kryzys, strach, nienaturalne pożywienie, nieustanne potrzeby i żądze... mam wyliczać dalej? Cóż zatem robić w całym tym zgiełku? Odpowiadam: zaakceptuj to, co wydarza się wokół Ciebie. Zaakceptuj, bądź wdzięczny i rób swoje.

Generalnie stresujemy się tym, co już było, albo tym, co dopiero ma nastąpić. Czy to ma sens?

Pomyślcie sobie, co by się wydarzyło, gdybyście nie byli zestresowani w jednej ze stresowych sytuacji. Czy Wasz los potoczyłby się inaczej? Możliwe, że tak, pod warunkiem, że stres działa na Was motywująco. Wtedy dostajecie zastrzyk energii, jesteście podekscytowani i to jest jak najbardziej pozytywne i budujące. Zwykle jednak nasz stres ma wydźwięk negatywny, podszyty strachem - wyobrażamy sobie wtedy najgorsze. Takie myślenie jest najbardziej druzgocące, gdyż to, co sobie wyobrażamy, przychodzi do nas prędzej czy później. Lepiej jest po prostu formować pozytywne myśli.

 Według filozofii jogi, która w niesamowity sposób dała mi wytchnienie, większy spokój ducha i umysłu, emocje są czymś zewnętrznym. Emocja to, ściśle mówiąc, stan umysłu, w jakim się w danej chwili znajdujemy. Zatem, kiedy jesteśmy źli, szczęśliwi czy też zestresowani - są to tylko stany naszego umysłu, z którymi się bardzo UTOŻSAMIAMY. Tak bardzo, że myślimy, iż tymi emocjami JESTEŚMY.
Pomimo, że utożsamiamy się ze swoimi emocjami, wchodzimy w nie, to nimi nie jesteśmy i nie musimy się z nimi utożsamiać. Miło jest się utożsamiać z pozytywnymi stanami umysłu, ale po cóż nam czuć jedność ze stresem czy strachem? Bez względu na powagę sytuacji, w jakiej się znajdujemy, nie jesteśmy emocjami, które towarzyszą nam w danym momencie. Pamiętajmy, że z natury jesteśmy spokojnymi i radosnymi (nie rozwydrzonymi ale wdzięcznymi) istotami. Nie twierdzę, że emocje są złe i nie powinniśmy się do niech "zniżać". Bez nich przecież, na pewnym poziomie świat byłby monotonny i jakże apatyczny.
 
 Co więcej, podczas tworzenia tej notki przyszło mi do głowy to, co ostatnio przeczytałam w książce Joe Vitale, którą możecie znaleźć tu, a mianowicie, że dobrze byłoby pozbyć się "syndromu ofiary". Takie podejście do życia, z punktu widzenia ofiary przejawia się wtedy, kiedy myślimy o sobie właśnie w takiej kategorii - ofiarnej, cierpiętniczej. Im wcześniej zauważymy u siebie takie podejście, tym lepiej. Kiedy tylko zauważymy u siebie syndrom ofiary, a mniemam, że w każdym z nas taka ofiara drzemie bardzo głęboko, trzeba się takiego podejścia pozbyć. Nie ma sensu użalanie się nad sobą i licytowanie się, kto ma gorzej, kto ma więcej stresu w życiu. Swoje życie tworzymy my sami. Sami również przyciągamy do siebie, to co chcemy.
 
Podsumowując, jeśli stres nie przyczynia się do poprawy naszej sytuacji, po co w ogóle się stresować? Jeśli stres działa motywująco - super. Jeśli jednak nastręcza Ci tylko bólu głowy i sprawia, że nie czujesz się najlepiej - po co się mu poddawać? Jak zwieńczona została jedna z najbardziej popularnych książek J.K. Rowling:
"Co ma być to będzie. A jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć."
Dziękuję wszystkim za śledzenie bloga! Zapowiadam już dziś kontynuację tematu. Kolejnym razem przyjrzymy się jak można stres złagodzić.
 
Mam jeszcze jedną niespodziankę - w nadchodzącym tygodniu wybieram się do Londynu odwiedzić bardzo, ale to bardzo ukochaną osobę i wspaniałych ludzi. Tak, tak, możecie się spodziewać miłej fotorelacji.
 
A teraz pozdrawiam i do następnego razu!

No comments:

Post a Comment